Krótka historia ziołolecznictwa…

Od niepamiętnych czasów ludzie uciekali się do pomocy roślin. Historia stosowania ich w celach leczniczych jest tak długa jak istnienie ludzkiego gatunku, a może nawet dłuższa, ponieważ nawet zwierzęta znane są z poszukiwania i spożywania niektórych roślin w przypadku choroby.

Początkowo człowiek, żywiąc się roślinami, odkrywał metodą prób i błędów, że niektóre z nich wpływają w określony sposób na funkcjonowanie organizmu powodując np. wzmożoną potliwość i oddawanie moczu, natomiast inne są trujące. Przez tysiąclecia obserwacje te były przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie.

Już w starożytności Hipokrates określany ojcem medycyny zalecał szparagi i czosnek ze względu na ich działanie moczopędne, mak jako środek nasenny, a liście wierzby stanowić miały środek uśmierzający ból i obniżający gorączkę. Wraz z początkiem naszej ery grecki lekarz, Dioskurydes opracował pierwszy zielnik roślin leczniczych, który przetłumaczono na język perski oraz arabski. Kilkaset lat później opracowanie trafiło do rąk muzułmańskich uczonych, którzy związani byli m.in. z uniwersytetem w Montpelier – najwybitniejszym wówczas europejskim ośrodkiem w dziedzinie botaniki. Kontakty z Azją i Afryką przyczyniły się do wzbogacenia europejskiej farmakopei roślinnej o liczne egzotyczne gatunki roślin oraz przypraw. Niemniej jeszcze przez długi czas stosowanie roślin w celach leczniczych opierało się głównie na fantastycznych wierzeniach. Okres średniowiecza to odwoływanie się ziołolecznictwa do magii, przesądów i obserwacji o charakterze empirycznym. Odrzucenie alchemicznych eliksirów nastąpiło dopiero w czasach renesansu, kiedy to podstawę kuracji stanowiły skrzętnie zbierane rośliny, z których sporządzano napary, odwary lub maści. Na początku XIX w., dzięki rozwojowi chemii podjęto pierwsze próby nad uzyskaniem związków czynnych w czystej postaci. Wówczas wyodrębniono i zidentyfikowano m.in. opium i morfinę z maku, kolchicynę z zimowita jesiennego, atropinę z pokrzyku wilczej jagody, chininę z kory chinowca, teobrominę z nasion kakaowca. Z początkiem lat 30. XX w. postęp naukowy przyczynił się do syntezy i produkcji na skalę przemysłową związków czynnych zawartych w roślinach.

Sprawdź również:  Ognisty cydr - pogromca przeziębienia

Porównując zmiany w asortymencie surowców roślinnych farmakopealnych można stwierdzić, że przełom XX i XXI w. to ponownie wzmożone zainteresowanie fitoterapią. Niejednokrotnie wynika ono z chęci minimalizacji skutków ubocznych, jakie niosą ze sobą syntetyczne środki lecznicze. Blisko połowa obecnie stosowanych leków to preparaty pochodzenia roślinnego, ok. jedna czwarta zawiera wyciągi lecznicze bądź związki czynne pochodzące bezpośrednio z roślin. Biorąc pod uwagę zarówno preparaty częściowo syntetyczne, jak i ziołowe, zauważa się, że światowa medycyna chętnie odwołuje się do leczniczych właściwości roślin.

Mogą Cię zainteresować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *