Słów kilka o dzielnym żołnierzu czyli żółtlica drobnokwiatowa w obiektywie, na talerzu i w maści

Jest i ona! Mnoży się w zastraszająco szybkim tempie. Wdziera się we wszystkie możliwe zakamarki (może stąd jej angielska nazwa gallant soldier – czyli dzielny żołnierz). Ja się cieszę, inni płaczą, bo włazi im na grządki… No tak, z jednej strony się nie dziwię. Wszyscy znają ją przede wszystkim pod pojęciem „chwast”, więc z automatu należy ją tępić (żółtlica drobnokwiatowa zwalczanie – to najczęściej szukana fraza jeśli chodzi o tą roślinkę 😉 ). Z drugiej strony zawsze się zastanawiam nad tym dlaczego tak mało korzystamy z tego, co natura daje nam tak obficie. A żółtlicy już na pewno nam nie żałuje…

Łacińska nazwa żółtlicy drobnokwiatowej czyli Galinsoga parviflora pochodzi od nazwiska hiszpańskiego botanika i lekarza Don Mariano Martinez de Galinsoga. To właśnie ten pan w XVIII wieku „przyciągnął” żółtlicę z Ameryki Południowej do Europy, a ona doskonale się tu zadomowiła, właściwie zachwaściła co się da. W Polsce spotkamy przede wszystkim dwa gatunki (choć osobiście mam wrażenie, że spotkałam przynajmniej jeszcze trzeci) – żółtlicę drobnokwiatową i żółtlicę owłosioną. Różnią się przede wszystkim stopniem owłosienia i budową kwiatów.

Żółtlica drobnokwiatowa – w Polsce i na świecie

Zastosowanie żółtlicy drobnokwiatowej w medycynie ludowej jest bardzo zróżnicowane i obejmuje różne szerokości geograficzne. Przede wszystkim wykorzystuje się ją zewnętrznie, z uwagi na działanie przeciwzapalne, przeciwbakteryjne i pobudzające regenerację tkanek. W tym miejscu dodam, że np. maść z żółtlicy świetnie łagodzi objawy atopowego zapalenia skóry i łuszczycy! Niemniej jej wykorzystanie jest o wiele szersze, co bardzo dobrze opisuje fragment pracy mojej koleżanki, która przez wiele lat zajmowała się badaniami nad żółtlicą:

„W Chile i Peru wyciągi z ziela wykorzystywano do leczenia trudno gojących się ran, w Indonezji w pokrzywkach skórnych, a we wschodniej Afryce w przeziębieniach. W latach siedemdziesiątych na terenie Niemiec dr M. Stübler stosował z powodzeniem nalewkę z ziela żółtlicy drobnokwiatowej przy grypowych infekcjach u dzieci Także do dnia dzisiejszego w Kenii i Brazylii stosowana jest w trudno gojących się ranach oraz przeziębieniach, natomiast na obszarze Ekwadoru w celu obniżenia gorączki, stanach zapalnych i bólach nerek. W Etiopii ekstrakt ze świeżego ziela stosowany jest do opatrywania ran, odwar ze zmiażdżonych owoców w przeziębieniu, a roztarte nasiona zmieszane z wodą w bólach zębów. W Ugandzie i Nepalu świeże, zmiażdżone liście i sok wykorzystywane są na krwawiące rany. W Polsce w lecznictwie ludowym żółtlica drobnokwiatowa zewnętrznie stosowana jest w postaci okładów ze świeżego, zmiażdżonego ziela w chorobach skóry (wyprysk, liszaj, egzema) oraz w postaci naparu do przemywania ran. Istnieją przypadki wyleczenia przewlekłych egzem trwających nawet kilkanaście lat, a wyleczenie w przeważającej liczbie przypadków uzyskiwano w ciągu 10-12 dni. Napar z wysuszonego ziela stosowany wewnętrznie stanowi środek przeciwszkorbutowy i pobudzający laktację.”

Sprawdź również:  Ostryż długi - właściwości i zastosowanie

A zatem trochę tego jest 🙂 Ale oczywiście to co nas interesuje najbardziej, to jak przetworzyć żółtlicę na własny użytek…

Co zrobić z żółtlicy?

Zbioru ziela żółtlicy, bo to ono stanowi surowiec leczniczy, dokonuje się oczywiście w czasie kwitnienia, który przypada na okres od maja do października. Nikt raczej nie powinien mieć problemu z jej odnalezieniem, bo to naprawdę ekspansywna roślinka. Jeden osobnik może wyprodukować nawet do 7500 nasion rocznie, a dodatkowo jej wymagania glebowe są bardzo niewielkie (lubi azot ;)) Zanim jednak zdecydujemy się ją ususzyć warto skorzystać z dobrodziejstw żółtlicy „ na świeżo”.

Maść ze świeżego ziela żółtlicy

Jest bardzo prosta w wykonaniu. W zasadzie potrzebna nam tylko świeża żółtlica i jakiś nośnik maści. Najbardziej popularny, stary przepis opiera się o masło kozie. Wystarczy utrzeć z nim świeżą żółtlicę i gotowe. Wcześniej jednak warto skropić ziele 40 % alkoholem i pozostawić na 15-20 minut. Dzięki temu zabiegowi związki czynne łatwiej się uwolnią (żółtlica zawiera m.in. flawonoidy, taniny, śluzy oraz saponiny). Taka maść idealnie nadaje się do leczenia różnego rodzaju problemów skórnych od trudno gojących się ran począwszy, a skończywszy na egzemach i różnego rodzaju wypryskach. Jeśli ktoś nie dysponuje masłem kozim może zastąpić je np. olejem lnianym.

Macerat olejowy

Można stosować go bezpośrednio na skórę lub także wykorzystać do produkcji większych ilości maści, na zapas 😉 Przyrządzamy go jak wszystkie inne maceraty. Ja najbardziej lubię metodą na zimno, którą opisywałam między innymi przy koniczynie czerwonej.

Napar – do picia i dla zdrowych oczu

Ze świeżego lub suchego ziela z powodzeniem przyrządzimy także całkiem smaczny napar działający wzmacniająco, którym możemy zastąpić np. codzienną herbatę. Wykorzystać możemy go także do okładów w okolice oczu, zwłaszcza w stanach zapalnych, obrzękach i zasinieniach.

Sprawdź również:  Rzewień dłoniasty - właściwości i zastosowanie

Żółtlica drobnokwiatowa w kuchni

Korzyści z jej stosowania w kuchni może być całkiem sporo, ponieważ obfituje w liczne związki mineralne (wapń, fosfor, potas, sód, mangan, miedź, cynk, magnez, żelazo) oraz witaminy (witamina C, B1, B2, PP). Przy okazji działa odtruwająco i oczyszczająco na organizm, reguluje procesy metaboliczne, wspomaga pracę wątroby. Smak „dzielnego żołnierza” jest bardzo charakterystyczny – ja go lubię 🙂 Żółtlica to naprawdę niepozorna roślinka, ale w kuchni można ją wykorzystać na bardzo wiele sposobów, np. ugotować jak szpinak lub po prostu dodawać świeżo zerwane ziele do sałatek. Świetnie sprawdza się także jako dodatek do jajecznicy, np. zamiast szczypiorku – polecam! W Kolumbii żółtlica stanowi, wraz z ziemniakami, podstawowy składnik bardzo popularnej zupy Ajiaco Bogotano. Jako ciekawostkę dodam, że w regionach Andów żółtlicę sprzedaje się nawet na okolicznych bazarach.

My możemy zrywać ją samodzielnie, bez ograniczeń. Pamiętajmy jednak żeby nie były to osiedlowe trawniki czy uliczne przydroża… 😉

Mogą Cię zainteresować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *